niedziela, 9 czerwca 2019

5 przydatnych wskazówek o... Lizbonie

1. Loty do Lizbony

Loty do Lizbony są nadal stosunkowo drogie, mimo tanich przewoźników latających na tej trasie, czyli Ryanair i Wizzair. Jeśli jednak kupicie je odpowiednio wcześniej, można trafić na dobrą okazję. Zaleca się żeby zrobić to około 90 dni przed podróżą, choć z doświadczenia wiemy, że nie zawsze się to sprawdza. Nasze bilety do Lizbony kupiliśmy około dwóch miesięcy przed wyjazdem za około 400 zł od osoby. Jak na Lizbonę jest to bardzo przystępna cena, ale podróżowaliśmy w styczniu. Ceny w wakacje to już minimum 650 zł od osoby. A więc kupując bilety, warto więc zwrócić uwagę na termin wyjazdu i odpowiedni odstęp czasowy przed planowanym wylotem.
 I jeszcze jedno, pamiętajcie, że Portugalia jest dość daleko, więc lot trwa około 4 godzin i 15 minut!
 

2. Komunikacja miejska 

Wybierając się do Lizbony warto poważnie zastanowić się nad sensem wynajęcia samochodu. Wąskie uliczki, korki, płatne parkingi i zabytki w pobliże, których i tak nie można wjechać. To jedne z powodów, dla których naszym zdaniem nie warto wypożyczać auta w Lizbonie i większości dużych miast Europy. Stolica Portugalii, jak przystało na stolicę jest świetnie skomunikowana. Do wyboru mamy metro, autobusy, taxówki, elektryczne rowery, hulajnogi, riksze i oczywiście słynne tramwaje. My korzystaliśmy chyba z każdego środka komunikacji, no może z wyjątkiem rikszy. Większość miejsc odwiedziliśmy spacerując, ale Lizbona to miasto pełne wzgórz, wzniesień i pagórków, a więc nieuniknione było nie skorzystać czasem z komunikacji miejskiej. Zwłaszcza, gdy mieszkanie jest oddalone od niektórych zabytków. Jeśli też macie zamiar korzystać z komunikacji miejskiej polecamy zakupić sobie Kartę Viva Viagem, Koszt takiej karty to jedynie 0,5 euro. Kartę należy następnie doładować, jeden przejazd to 1,5 euro za metro, tramwaj, windę lub autobus.



 3. Pogoda w Lizbonie

Wydawać by się mogło, że w Lizbonie zawsze jest gorąco i słonecznie, bo tak nam się zazwyczaj kojarzy, a do końca nie jest to prawdą. Średnia temperatura roczna to ponad 17 stopni, co świadczy o tym, że jednak przez większość czasu jest tam ciepło, ale nie gorąco! W Lipcu, Sierpniu i Wrześniu temperatury oscylują w granicach 22-23 stopni, czyli chłodniej niż w Polsce w tych samych miesiącach. Zimą, w trakcie naszej wizyty mogliśmy cieszyć się pięknym słońcem i temperaturami w granicach 15 stopni. W Polsce w tym samym czasie był mróz dochodzący do -15 stopni Celsjusza, więc różnica była znacząca. Musicie więc sami zdecydować jaki okres czasu was najbardziej interesuje. Brak ogromnych upałów nawet latem jest ogromnym plusem, kiedy musicie wdrapać się na jeden z punktów widokowych. O wiele przyjemniej zwiedza się miasto, bez robienia postoi na odpoczynek co 5 minut. My wybraliśmy zimę, by chociaż na chwilę zapomnieć o polskich mrozach i móc cieszyć się słoneczkiem w środku zimy.




4. Jedzenie 

Mimo, że nie jesteśmy jakoś specjalnie wybredni co do jedzenia w Lizbonie nie zjedliśmy niczego co by nas powaliło na kolana. Próbowaliśmy specjałów portugalskich, owoców morza, kuchni włoskiej, greckiej, a nawet fast- foodów i nie mamy dla was żadnej sprawdzonej knajpki. Możemy za to polecić portugalskie wino, za równo czerwone jak i białe. Piliśmy do każdej kolacji i naprawdę miało wyśmienity smak. No i oczywiście świeżo wyciskany sok pomarańczowy. Niebo dla podniebienia, zwłaszcza w styczniu, gdy sezon na cytrusy w pełni! Jeśli chodzi o lokalne jedzenie nie moglibyśmy nie wspomnieć również o słynnych pasteis de belem, czyli ciasteczek z ciasta francuskiego z nadzieniem budyniowym. Oczywiście obowiązkowo spróbować i przywieźć kilka sztuk do poczęstowania w Polsce :)


5.Co warto zrobić w Lizbonie

Nie będzie to praktyczny przewodnik, co warto zobaczyć w Lizbonie, ani nawet kompletna lista miejsc wartych odwiedzenia, podamy wam za to rzeczy, które musicie zrobić, miejsca, w których musicie zrobić sobie zdjęcie, czyli ogólnie kilka obowiązków turysty odwiedzającego stolicę Portugalii. A więc koniecznie musicie:
-zobaczyć panoramę Lizbony na jednym z punktów widokowych
-spróbować wspomnianych już wcześniej pasteit de balem
-przejechać się słynnym tramwajem numer 28 
- zgubić się wśród wąskich uliczek pełnych pięknych okiennic i wywieszonego między nimi prania
- odnaleźć Azulejos, czyli pięknie ułożony obraz z płytek 
-stanąć na Krańcu Europy, czyli odwiedzić Cabo da Roca 








No i jak zwykle na koniec krótki filmik, gdzie możecie zobaczyć wszystkie miejsca, które udało nam się zobaczyć w Lizbonie. 
 
 

czwartek, 6 czerwca 2019

5 dni na... KORFU

Dzisiaj mamy dla was kolejny pomysł na cudowny i niezapomniany wyjazd na majówkę/ wakacje/ dłuższy weekend. Tym razem jest to miejsce z bajecznymi plażami, wodą w każdym odcieniu błękitu, malowniczymi wioskami i przepysznym jedzeniem, czekającym w każdej napotkanej restauracji. Wbrew pozorom nie jest to żadna rajska wyspa leżąca na dalekich Karaibach, tylko jedna z najpiękniejszych wysp greckich, na którą można dostać się samolotem z Polski w zaledwie 2,5h! Korfu, bo o niej mowa, to mała wyspa leżąca nad Morzem Jońskim, tuż obok wybrzeża Albanii. Zachwyciła nas do tego stopnia, że ponownie znalazła się na naszej liście "do zobaczenia". Poniżej przedstawiamy wam gotowy plan, w którym dowiecie się co, jak i kiedy zobaczyć. Na samym końcu znajdziecie filmik, w którym uwiecznione są wszystkie miejsca (a nawet więcej), o których wspominam, a także mapę z zaznaczonymi punktami, o których będzie za chwilę mowa. Zapraszamy!



Dzień 1- Przylot, Kerkyra, Kouspades

Jak już wspomnieliśmy loty do Korfu, w naszym przypadku z Warszawy, trwają około 2,5h. My po raz kolejny korzystaliśmy z usług Ryanaira, dzięki temu bilety udało się nam kupić w dosyć przystępnej cenie i korzystnym odstępie czasu. Wylądowaliśmy na wyspie około 15, a więc mieliśmy jeszcze pół dnia na zapoznanie się z wyspą i odnalezienie wynajętego apartamentu. Po dopełnieniu formalności związanych z wypożyczeniem samochodu, ruszyliśmy do stolicy Korfu- Kerkyry, aby pierwszy raz skosztować pysznego greckiego jedzonka. Głodne brzuszki nie pozwoliły nam się długo zastanawiać nad wyborem restauracji, a więc weszliśmy do pierwszej lepszej, której opinia na Google była wyższa niż 4*. I oczywiście nie zawiedliśmy się.


Po przepysznym obiedzie, spacerowaliśmy uliczkami przepięknej Kerkyry, co chwilę zatrzymując się by robić zdjęcie lub nagrać kolejną piękną uliczkę.





Zaraz po spacerze udaliśmy się do Starej Fortecy. Po wdrapaniu się na sam szczyt możecie podziwiać widok na panoramę Kerkyry z jednej strony, z drugiej na port, a jeszcze z innej na morze.





Stolica Korfu zrobiła na nas duże wrażenie, z jednej strony okiennice przypominały nam Portugalię, z drugiej strony wespy i małe, romantyczne knajpki na każdym rogu -Włochy. mimo swojego uroku nie zdecydowalibyśmy się, aby zostać tam na dłużej. Mieszkania szukaliśmy na wsi, z dala od miejskiego szumu, w pobliżu wody, plaży i natury. Mając do dyspozycji samochód mogliśmy sobie pozwolić, by mieszkać w miejscu, gdzie nie dojeżdżają autobusy, a co za tym idzie tłumy turystów. A zatem zdecydowaliśmy się na miejscowość Kouspades, w południowo-wschodniej części wyspy.




Dzień 2- Sidari, Kanał Miłości, Siódme niebo


Drugi dzień zaczęliśmy aktywnie, zapakowaliśmy się do samochodu i pojechaliśmy na północ wyspy, by dotrzeć do jednej z najbardziej turystycznych miejscowości na wyspie Sidari. Po zakupie pamiątek udaliśmy się spacerkiem do miejsca zwanego Canal d' Amour czyli sławnego Kanału Miłości. W szczycie sezonu jest to podobno bardzo oblegane miejsce, jednak na początku maju oprócz nas, było tam jeszcze kilkanaście osób.





To miejsce owiane jest wieloma legendami, jedna z nich głosi, że panny, które przepłyną wpław ten kanał wyjdą szybko za mąż lub będą szczęśliwymi mężatkami przez całe życie.

Kolejnym miejscem, które odwiedziliśmy tego dnia było Cape Drastis. Miejsce znajduje się kilka minut drogi od kanału, dlatego nie można go przegapić. Nie mam pojęcia, czy było to spowodowane tym, że sezon turystyczny jeszcze się nie zaczął, czy nie jest to bardzo popularne miejsce, ale byliśmy tam zupełnie sami. Mogliśmy do woli, w ciszy, rozkoszować się pięknymi widokami cudów jakie stworzyła tam natura.







Na zakończenie dnia polecamy udać się do baru 7'th Heaven, który znajduje się w pobliżu. Wiele osób poleca zostać tam na zachód słońca. Niestety my byliśmy tam w południe, więc do zachodu było zbyt długo czasu. Mimo to, polecamy się tam zatrzymać na przepyszna mrożona kawę i Mojito, która można wypić, huśtając się na podwieszanych huśtawkach z widokiem na morze. 



Dzień 3- Dwie podwójne plaże, Błękitna Laguna, La Grotta


Pierwszym miejscem, które odwiedziliśmy trzeciego dnia było Porto Timoni Beach, inaczej znane jako The Double Bay. To chyba najbardziej popularne i kojarzące się z Korfu miejsce. Nie można być na wyspie i się tam nie zjawić. Mimo swojej sławy, miejsce nie jest zatłoczone, głównie z tego powodu, że trzeba się troszkę namęczyć, żeby do niego dotrzeć. Ale bez obaw, każdy jest w stanie to zrobić. Żeby w ogóle odnaleźć to miejsce, ustawcie nawigację na miejscowość Afionas, znajdźcie pierwsze wolne miejsce parkingowe i już pieszo podążajcie za strzałkami. Radzimy zabrać ze sobą wodę i dobre buty, ponieważ ścieżka prowadząca na plażę jest kamienista i miejscami stroma, ale widoki, które towarzyszą nam po drodze rekompensują wszystkie niedogodności. 








Prosto z Porto Timoni udaliśmy się do miejscowości Paleokastrista, z małym przystankiem, by zobaczyć równie słynne miejsce- La Grotta. Woda w tym miejscu ma podobno najpiękniejszy kolor na całej wyspie. Znajdziemy tutaj wszystkie odcienie błękitu, o czym świadczy potoczna nazwa tego miejsca, Błękitna Laguna. Zresztą oceńcie sami!







I ostatnie miejsce już tego dnia to kolejna podwójna plaża, tym razem trochę mniej znana, ale równie piękna. Droga do tej plaży była tez zdecydowanie łatwiejsza, w większości były to schody. Ta plaża to Limni Beach. 







Dzień 4- Wydmy, Pałac Achillesa, Kerkyra

 Na ostatni pełny dzień na Korfu nie mieliśmy szczególnych planów. Jedyny dzień, gdzie wszystko potoczyło się spontanicznie. Pogoda troszkę się popsuła, było ciepło, ale padał deszcz, nie było więc mowy o plażowaniu. Jak co dzień wsiedliśmy więc w samochód i ruszyliśmy do pobliskiego jeziorka, które znaleźliśmy na Mapach Google.

 



W drodze do jeziorka całkiem przypadkiem natrafiliśmy na plażę pełną przecudownych wydm, gór, skarp, klifów i innych cudów stworzonych przez naturę. To chyba jedno z miejsc, które najbardziej podobało mi się na wyspie, Może dlatego, że nie słyszałam, ani nie czytałam o tym przed podróżą, a może dlatego, że było zupełnie inne niż rajskie plaże otaczające całą wyspę.



Jadąc do stolicy, by po raz kolejny i ostatni przespacerować się uliczkami pięknej Kerkyry, udało nam się odrobinkę zboczyć z trasy, by odwiedzić słynny Pałac Achillesa, a dokładnie letnią rezydencję Księżniczki Sisi. Generalnie nie jestem fanką zwiedzania muzeów, to wydawało się warte uwagi, zwłaszcza, że deszcz nadal padał. Korfu nas oczywiście nie zawiodło i tym razem możemy śmiało polecić wam to miejsce. Przepiękne ogrody, wnętrza i kilka ciekawostek do przeczytania w środku.


Ostatni spacer i ostatnie zdjęcia stolicy. Wieczorem jedliśmy też przepyszny obiad w typowo greckiej knajpce, pełnej lokalnych mieszkańców, produktów i potraw. Niestety nazwy restauracji nie pamiętam, bo była to kolejna, do której weszliśmy z przypadku. I powtarzam kolejny raz, ani tym razem, ani na poprzednim wyjeździe nie zjedliśmy nic co by nam nie smakowało. Kuchnia grecka jest najlepszą kuchnią na świecie.






Filmik z Korfu:


Mapa z każdym odwiedzonym przez nas miejscem: 
Link 


Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia